i co mi z wakacji
Komentarze: 11
I ze sie tak wyraze: wszystko szlag jasny trafil, wszystko, tzn. - moje plany wakacyjne. Bardzo chcialam pojechac na Przystanek Woodstock, ale ze samej to jakos tak glupio, wiec postanowilam sie zabrac z Przystankiem Jezus... I tu do akcji wkroczyla moja mama. Stwierdzila, ze kategorycznie NIE, i ze bede mogla jechac, jak bede dorosla. Rany, jak skoncze 18-stke, to P.J. juz do niczego nie bedzie mi potrzebny i faktycznie sama pojade. Tak wiec ominie mnie swietna zabawa: Ponad to, nie moge jechac do qzynki, jakoby wszyscy tam czychali na moja cnote, ba wrecz zycie. Na oboz ni kolonie tez nie zostalam puszczona. Ja sie chyba pokroje! W ramach protestu mam zamiar siedziec przez cale wakacje na wlasnym lozku z xiazka w rence. Mam tam pare tytulow do nadrobienia, wiec nie bedzie mi sie nudzic :D
No dobra, moze nie cale wakacje, bo w sobote jade do Kraka z zamiarem kupienia sobie zielonych trampek i naszywek na wojskowy plecak, ktorego jeszcze nie posiadam. Ale to kwestia czasu. Nie dam sobie kupic jakiegos koszmaru w stylu: coz za piekny rozowy plecaczek, albo - ohh, ta turusowa torebeczka. Na to wszystko wyciagne kase od mamy. Bo sama oszczedzam na kolczyk w brwi. Na ktory mama oczywiescie tez sie nie zgadza. Ale co tam, najwyzej przez miesiac nie bede mogla siedziec...
Dodaj komentarz